Twarz
zastygnięta niczym marmurowy posąg, oczy ciemne pełne złości i żalu do losu,
usta zwiastują pogardę skrywaną przez lata. Ciało napięte, zbolałe od smutku i
złości. Serce pełne wrogości i nienawiści.
Kiedy patrzy się na taką twarz, nie trudno odgadnąć, co kryje się w
duszy tejże osoby. Widzę przed oczami Kobietę, która już wszystko przeżyła i
wydaje się, że już na nic nie czeka. Ma ze sto lat, bo tak wygląda,
przesiąknięta goryczą, która niczym lawa zastyga nie dając miejsca na radość i
szczęście. Kiedy tak patrzysz, nie musisz zadawać pytań, wszystko znajdziesz w
beznamiętnym spojrzeniu, które mówi o wielkim cierpieniu. Noszone cierpienie
stało się mrocznym klimatem, który zatacza coraz szersze kręgi depresji i
nieprzespanych nocy. Łez już nie ma, bo oczy już nie są w stanie ich wykrzesać.
Antydepresanty są najlepszym i może jedynym towarzyszem niedoli. Choć nie dają
całkowitej ulgi, to jakoś tłumią
wszystko i pomagają przetrwać chwile, kiedy zbrzydło życie. Może już
myśli kłębią się wokół śmierci, tylko jeszcze coś trzyma przy życiu.
To nic, ze jest mąż i jest rodzina, że jest dom, samochód, dach nad głową, swój kąt i szafa pełna ubrań i kredyty spłacone…to wszystko nieważne. Nie ma chęci do życia, nie ma cienia radości, nie ma uśmiechu, tak jak ciemna bywa noc polarna. Kobieta stara się pamiętać tylko o jednym, że to coś się wydarzyło, to coś ją spotkało. Właśnie ją, nie kogoś innego, nie wiedzieć dlaczego? To wydarzenie ciągle ma przed oczami, gdy patrzy na męża, który stara się zadbać o codzienne sprawy, popłacić rachunki, zrobić zakupy, ogarnąć 80m2, żeby żyło się po prostu normalnie, zwyczajnie. Nic nie jest w stanie wyrwać jej z tego obrazu, nawet uśmiech na twarzy syna, który przyniósł kolejną piątkę. Jest przecież coś o czym nikt nie wie. Nie wiedzą o tym nawet jej rodzice. Jest coś co skrywa jak drogocenny skarb i nosi w sercu, pielęgnując je co dnia. To wspomnienie nigdy nie przeminie, a twarz tego człowieka zapamiętała na całe życie. Budzi się i zasypia mając go przed oczami, słysząc swój krzyk i czując sińce na rękach, nienawidzi go z całych sił i życzy mu tylko jednego. Chęć zemsty jest jedynym jej pragnieniem, z którym budzi się i dodaje jej sił by przetrwać kolejny dzień.
To nic, ze jest mąż i jest rodzina, że jest dom, samochód, dach nad głową, swój kąt i szafa pełna ubrań i kredyty spłacone…to wszystko nieważne. Nie ma chęci do życia, nie ma cienia radości, nie ma uśmiechu, tak jak ciemna bywa noc polarna. Kobieta stara się pamiętać tylko o jednym, że to coś się wydarzyło, to coś ją spotkało. Właśnie ją, nie kogoś innego, nie wiedzieć dlaczego? To wydarzenie ciągle ma przed oczami, gdy patrzy na męża, który stara się zadbać o codzienne sprawy, popłacić rachunki, zrobić zakupy, ogarnąć 80m2, żeby żyło się po prostu normalnie, zwyczajnie. Nic nie jest w stanie wyrwać jej z tego obrazu, nawet uśmiech na twarzy syna, który przyniósł kolejną piątkę. Jest przecież coś o czym nikt nie wie. Nie wiedzą o tym nawet jej rodzice. Jest coś co skrywa jak drogocenny skarb i nosi w sercu, pielęgnując je co dnia. To wspomnienie nigdy nie przeminie, a twarz tego człowieka zapamiętała na całe życie. Budzi się i zasypia mając go przed oczami, słysząc swój krzyk i czując sińce na rękach, nienawidzi go z całych sił i życzy mu tylko jednego. Chęć zemsty jest jedynym jej pragnieniem, z którym budzi się i dodaje jej sił by przetrwać kolejny dzień.
Jak wielkie
musi być jej cierpienie noszone, jak przyciężki krzyż, który przygniata ją do
ziemi, nie dając ani chwili na wytchnienie i zapomnienie. Jej nie wolno nie
pamiętać, nie wolno zapomnieć, nie wolno cieszyć się tym, co posiada. Jej wolno
cierpieć i osuwać się w przygnębieniu. Nie czuć smaku posiłku, który z miłością
podaje jej mąż. Nie czuć zapachu kwiatów dostawanych na imieniny. Nie wolno
cieszyć się, ze szczęścia swych dzieci. Nie wolno jej czerpać radości, gdy
kocha się z mężem. Nie wolno pozwolić, by zmienił się obraz jej twarzy, żeby
znikło cierpienie i pojawiło się szczęście. Musiałaby wtedy dostrzec, że ma
całkiem udane życie, że to co widzi to tylko przeszłość.
Terapia jest
tym co rozmraża, co leczy stare blizny, tym co odmienia dawne wspomnienia, tym,
co pozwala żyć i być szczęśliwym. Tym co zmienia zastygnięte rysy twarzy,
malując promienny uśmiech zadowolenia.
Pozwala przyjąć swój los, bo innego się nie ma. Tak jak kolor nieba jest
stały, niezmienny, tak my sami nie cofniemy czasu, nie odmienimy biegu
wydarzeń. To, co się zdarzyło jest naszym życiem, czasami przykrym i
traumatycznym, innym razem pięknym i kolorowym.
Pragnienie zemsty jest tym, co niszczy, nie ma w nim życia, nie ma w nim
szczęścia, nie ma nadziei, nie ma ratunku,
jest sidłem beznadziei. Zemsta niszczy nas samych, naszych bliskich i tych, co
kochamy. Lecz czy kochamy, kiedy patrząc na twarz dziecka i męża widzimy kogoś
innego? Kiedy nasza pamięć wybiórczo pamięta to, co było, kiedy mieliśmy 12
lat, lecz nie pamięta, kiedy mąż powiedział nam prawdziwy komplement. Nie
cieszymy się z niczego i powoli zabijamy siebie i tych których przy sobie mamy.
A Ty czym
żyjesz, czym się karmisz na co dzień?