Miłość musi być pierwsza przed sprawiedliwością

W ostatnich latach bardzo modne stało się pojęcie asertywności, wiele osób szuka sposobu jak stać się bardziej asertywnym, jak zadbać o swoje prawa. Wielu ludzi dochodzi swoich praw w sądzie. Coraz lepiej potrafimy zadbać o swoje racje, nie dając się wykorzystywać. Coraz więcej firm oferuje swoją pomoc w dochodzeniu praw przed sądem, domagając się dużych odszkodowań. Prawnicy prześcigają się w argumentach na rzecz swoich klientów przy podziale majątku, w trakcie spraw rozwodowych. Uczniowie dobrze znają swoje prawa, bardziej są do nich przywiązani, niż do obowiązków, które mają wypełniać. Szukamy sprawiedliwości, dochodzimy swoich praw przez adwokata, rzecznika spraw takich i owakich, radzimy się radców prawnych, odmierzamy czas zegarkiem, wyliczamy co do grosza należność płaconą w sklepie, a fotokomórka zapala światło i gasi, żeby nie świecić go bez potrzeby. Tak się toczy dzień po dniu, z zegarkiem w ręku, z synchronizacją świateł, biegniemy przed siebie, chcemy maksymalizować zyski, bez zbędnych kosztów i strat, ale czy tak się da? Wiele rodzin kłóci się o to, kto ma myć naczynia, a podstawowy argument, który przytacza jeden z domowników, brzmi: ja myłem rano, więc teraz kolej na Ciebie. Każdy pilnuje swojego grafiku, żeby tylko, broń Boże, nie umyć o jeden talerz więcej, nie dać się oszukać pozostałym drapieżcom, których pełno w całym domu. Tak społeczeństwo indywidualistyczne zabija życzliwość i miłość, która polega nie tylko na braniu, ale również na dawaniu – dawaniu siebie drugiej osobie, rodzinie i tym wszystkim, którzy nas potrzebują w danym momencie.
Nie chodzi jednak o to, żeby dawać się na każdym kroku wykorzystywać, ulegać sprytnej manipulacji tych, którzy są zwyczajnie w świecie leniwi i nie chce im się niczego samemu zrobić, zasłaniając się brakiem czasu, zbyt wieloma obowiązkami, itp. Nie mamy się dawać „kopać w tyłek”, ani pozwalać na to, żeby ktoś żerował naszym kosztem, ale żyć bardziej życzliwie. Czasami wystarczy podnieść papierek leżący na chodniku, tak jakby to właśnie mi spadł on przed chwilą na kostkę brukową. Można się uśmiechnąć do przechodzącego człowieka i dać mu życzliwe spojrzenie, które może być dla niego zachętą do wypełniania codziennych obowiązków. Można zrobić pyszną sałatkę, która posmakuje żonie, zrobić deser który zaskoczy męża, zrobić śniadanie, kiedy szybciej się wstaje, pamiętać o kwiatach, gdy inni nie pamiętają. Jeśli coś robię nawet częściej od innych, to niech im to służy, bez wypominania, że dzisiaj ja, a jutro Ty. Mój tato, odkąd pamiętam, robił nam wszystkim śniadanie, zajmował się kuchnią, mama robiła coś innego, prała i prasowała, zaś my z bratem co sobotę sprzątaliśmy mieszkanie. Każdy robił to, w czym czuł się lepiej, coś co robił dobrze, bez wypominania, że znów ja.
Spójrzmy prawdzie oczy: czy jest na świecie sprawiedliwość, czy można żyć bez uszczerbku na zdrowiu, nie trafionych inwestycji, zmarnowanych pieniędzy, ponoszonych kosztów, straconego czasu? Może wiele osób mylnie sądzi, że tak, i każdego dnia godzinami toczą analizy, zastanawiają się czy lepiej kupić to czy tamto, a kiedy się pomylą, trudno im się z tym pogodzić. W domach czuć pustkę i chłodną kalkulację. Modne słowo „asertywność” lawinowo wdziera się w nasze życie, szerzone w poradnikach dla kobiet i psychologicznych gazetach, staje się nieodzownym zwyczajem, bez którego nie można się obejść.
Niech nie zwiedzie nas kolorowe pismo i kilka sztywnych regułek, które z pozoru mają ułatwić nam życie. Nic nie zastąpi nam życzliwości, miłej rozmowy, codziennej troski o sprawy najbliższych, kierowania się serdecznością i otwarciem na drugiego człowieka.