Każdy ma
prawo przynależeć do rodziny i mieć w niej swoje miejsce - kto tego nie
respektuje, wyklucza daną osobę. Tak mówi jeden z najsłynniejszych i
najbardziej skutecznych psychoterapeutów - Bert Hellinger. Ma to dalekosiężne
znaczenie dla rodziny. Kiedy rodzice zapominają o usuniętym dziecku, czy
poronieniu, jakby to wydarzenie nigdy nie miało miejsca, jakby tego dziecka
wcale nie było, to zadają swojemu dziecku ból po raz drugi. Pierwszy raz -
kiedy nie przyjęli życia, drugi raz - kiedy nie potrafią obdarzyć go miłością.
Żyją tak, jakby „nigdy nic”, a tymczasem wszystko się zmienia. Para, która
dokonała aborcji, zaczyna oddalać się od siebie, zaczyna częściej się kłócić,
wypominać sobie różne rzeczy. W związku nie może zagościć na trwałe miłość,
czegoś brakuje, pojawia się oschłość, może nawet obojętność. Pojawia się
różnego rodzaju racjonalizacja. Dobrze, że tak zrobiliśmy bo i tak nie
dalibyśmy sobie rady, bo to kolejne już dziecko, a przecież mamy już trójkę.
Poza tym, to była wpadka, a nie stać nas, bo mamy problemy finansowe. Może ktoś
inny tłumaczy to faktem, że nie jest gotowy, bo jest za młody, bo studiuje, bo
nie ma swojego mieszkania, bo jeszcze nie planował zakładać rodziny.
Źródło: www.blogi.newsweek.pl
Często
nikt poza parą, małżeństwem nie wie o aborcji. Tymczasem ktoś z rodziny zaczyna
chorować na depresję, mieć myśli samobójcze, odczuwa brak chęci do życia. Może
to być ojciec lub matka, a czasami oboje, może to być starsze dziecko, które
czuje, że kogoś mu bliskiego w tej rodzinie brakuje, chociaż zdaje sobie
sprawę, że to mało realne, co czuje, nawet nielogiczne. Tymczasem na głębokim,
nieświadomym poziomie ma to przecież sens. Dziecko nieżyjące mówi „spójrzcie na
mnie, potrzebuję waszej miłości, chcę żebyście o mnie pamiętali, żebym miał
jakieś imię, a nie był zapomniany”. Tak, jak każdy zmarły, chciałby żyć w
pamięci innych osób, dlatego wielu zmarłych śni się, prosząc o modlitwę, albo o
zapalenie znicza i obecność na cmentarzu. Tak samo usunięte albo poronione
dziecko może się często śnić, to znak, że czegoś od nas potrzebuje. Co trzeba
zrobić? Po pierwsze, zobaczyć, że ja to zrobiłem/zrobiłam. Tak - stało się,
zabiłem. To musi być bolesne, muszą pojawić się wyrzuty sumienia. Po drugie,
musi pojawić się zadośćuczynienie, kiedy naprawdę żałuję swej decyzji. Nie
tego, że się nie zabezpieczyłem, ale tego, że nie przyjąłem życia, że je
zabiłem. To dopiero prowadzi do miłości. Bo usunięte dziecko nie chce naszej
rozpaczy, chce żebyśmy zrozumieli, co zrobiliśmy, chce, żebyśmy przyjęli je z
miłością. Niejako po raz drugi przychodzi do naszego serca i duszy, a depresja
jest po to, żeby to zrozumieć wraz z terapeutą, pozwala na naprawę wyrządzonej
kiedyś krzywdy. Nie chodzi o to, żeby każdego dnia rwać sobie włosy z czoła,
ale żeby zrozumieć swój błąd. Bo każde dziecko kocha swych rodziców, nawet
tych, którzy je odrzucają i potrzebuje ich miłości. Kiedy zatrzymuję się w
poczuciu winy, to dalej nie widzę tego dziecka, tylko skupiam się na sobie. Tu
jednak chodzi nie o mnie, ale o to dziecko, żebym zrobił coś dla niego, tak jak
wtedy kiedy rano wstaję i uśmiecham się wiedząc, że to dziecko jest i na mnie
patrzy i ja go mogę zobaczyć oczami swej duszy. Wtedy wszyscy możemy być
szczęśliwi, bo każdy znalazł swoje miejsce w rodzinie i nikt nie jest
wykluczony.