Nie tędy droga!



Żółte, czerwone, różowe, niebieskie, a może białe, owalne lub podłużne albo dwukolorowe, na ból głowy i zęba, na kaca i na potencję, na wzmożony apatyt lub odchudzanie, na lęk i na smutek, na śmierć bliskiej osoby i na problemy w małżeństwie, na nieudane życie i na problemy w pracy…
Poproszę o cudowny lek na wszystko, na zdrowie, na szczęście, na życie...Tak często zwraca się człowiek oczekując, że mała pastylka zmieni jego szare życie w kolorowe, pozbawione dotychczasowych problemów. Czasy, w których chemia jest obecna na każdym miejscu, w warzywach i owocach, w kiełbasie i zupie, w tym, co pijemy i co jemy, nie sposób nie ulec pokusie, żeby sztucznie rozwiązać swoje problemy. Niektórzy zamiast poszukać i rozwiązać źródło swych kłopotów, wolą uciekać w używki. Inni faszerują się lekami, a potem zdziwieni, że nic się nie zmienia, sięgają po jeszcze większe i silniejsze dawki medykamentów z najwyższej półki.
Są leki, bez których człowiek umiera i są leki, które prowadzą do śmierci, powoli na raty. Niczym cichy zabójca, drapieżnik, który powoli podchodzi do swej ofiary, czai się i czeka cierpliwe, żeby zjeść ją żywcem, powoli, stopniowo. Znam wielu pacjentów, dla których leki są jedynym ratunkiem, przedłużeniem życia i gdyby urodzili się sto lat temu, to ich życie dawno by się skończyło. Ja sam często zachęcam kogoś, kto przez cały dzień zmaga się z silnym bólem głowy, czy zęba, żeby zażył lek przeciwbólowy. Nikt przecież nie daje nam medalu za cierpienie, więc po co stosować masochistyczne tortury, w końcu leki są też potrzebne. Ważne, żeby zrozumieć istotę rzeczy. Gdy boli nas ząb, tabletka przeciwbólowa pomaga, ale nie leczy chorego zęba, tylko uśmierza ból,  dając tymczasową ulgę, żeby człowiek mógł poszukać pomocy. Podobnie ból głowy często jest sygnałem, że jesteśmy czymś zdenerwowani, przemęczeni, mamy nadciśnienie i trzeba coś z tym zrobić. Jednak nieprzyjemny ból często zwalczamy szybko, nie szukając jego przyczyny, myślimy, że już po wszystkim, ale to tylko złudzenie. Znam wielu ludzi, którzy dostali się w pułapkę „prochów” stając się lekomanami.  Niczym narkomani nasłuchują, co z nimi nie tak i sięgają po coraz to nowsze leki, nie zawsze z „bożej” apteki. 
Kiedy pracuję z ludźmi chorymi na depresję, cierpiącymi na zaburzenia lękowe, ataki paniki, czy osobami które są w żałobie, mówię otwarcie o skutkach brania leków i zachęcam do ich odstawienia. Poza nielicznym wyjątkami, takimi, jak myśli samobójcze, leki są zbędne i niepotrzebne. Ich celem jest usuwanie skutków, lecz nie przyczyny. Nastawione są na objawy, a nie na szukanie rozwiązania, wbrew pozorom wcale nie prowadzą do zdrowia, a dotychczasowe objawy zostają zastąpione nowymi. Wielu ludzi jednak wchodzi w pułapkę leków, czasami nieświadomie, innym razem dobrowolnie i celowo, bo wolą się znieczulić, niż przyznać do słabości, do tego, że sobie z czymś nie radzą. 
Jesteśmy coraz bardziej wygodni i w życiu zamiast zmywać naczynia ręcznie, kupujemy zmywarki, zamiast odwiedzić rodziców, rozmawiamy przez Skype’a, zamiast pójść na spacer wybieramy pilota, fotel i telewizor. Podobnie bywa z leczeniem, zamiast iść na psychoterapię i zastanowić się wspólnie z psychoterapeutą, jak nauczyć się radzić z daną sytuacją, problemem, z własnym smutkiem, lękiem, niepokojem, brakiem radości i uczuciem pustki - uciekamy od problemów, szukając złotego środka, prostej recepty, która bezboleśnie załatwi  wszystkie nasze sprawy.
            Nie tak dawno miałem u siebie pacjentkę, która po śmierci męża 14 lat temu zachorowała na depresję i leczy się do tej pory, bierze leki przeciwdepresyjne, które, jak można się domyślić, nie przywróciły jej do życia. Kiedy patrzyłem na tę kobietę widziałem, że jest gdzieś daleko, że nie żyje, bo jest w innym wymiarze, przy mężu, odeszła razem z nim. Nigdy nie pogodziła się z jego odejściem, straciła sens życia i chciała umrzeć, miała za sobą kilka nieudanych prób samobójczych, aż trafiła na oddział. Powiedziałem jej to, co widziałem, że tylko terapia i stanięcie twarzą w twarz z tym, co ciężkie, straszne i bolesne może dać powrót do zdrowia. Tylko, że ona nie chciała terapii, odmówiła, bo to było dla niej zbyt trudne, wolała uciec, znieczulić się lekami i zapaść w chorobę. Gdyby umiała przyjąć swój los i pogodzić się ze śmiercią męża, mogłaby wrócić do życia, lecz ona nie chciała. Ta pacjentka nie jest wyjątkiem, odosobnionym przypadkiem - tak czyni wielu ludzi. Nie potrafiła rozmawiać o tym, co ją gryzie i męczy, ale leki nie dawały jej zdrowia, bo gdyby miały dać – dawno byłaby zdrowa.
            Innym razem trafiła do mnie kobieta, która niedawno straciła córkę, ponieważ bardzo przeżywała jej śmierć, lekarz pierwszego kontaktu przepisał jej leki, po których pacjentka poszła na pogrzeb i czuła się całkiem dobrze, lecz po 3 miesiącach odstawiła leki. Wtedy pojawiła się bezsenność, płacz i rozpacz, czyli naturalna reakcja żałoby, która jest w naszej kulturze czymś normalnym i nie należy jej leczyć lekami, gdyż prowadzi to do wieloletniej depresji. Ta kobieta miała sporo szczęścia, że w odpowiednim czasie odstawiła leki, w przeciwnym wypadku mogłaby podzielić los wielu osób, które cały czas nie mogą pogodzić się z odejściem bliskich, faszerując się lekami.
                Leczenie ogólnie można podzielić na dwie ścieżki: farmakoterapię i psychoterapię. Pierwsza polega na braniu leków, które koncentrują się na usuwaniu objawów, często uzależniają, jak leki nasenne i uspokajające, a czasami zaostrzają objawy. To prawda, że czasami dają ulgę, ale są jak kredyt zaciągnięty w banku, który kiedyś trzeba spłacić. Druga z nich polega na usuwaniu źródła, a następnie objawy same znikają.  Jest bardziej rozciągnięta w czasie. Wymaga zaangażowania pacjenta, lecz daje dużo lepsze rezultaty i przynosi realne zmiany w życiu pacjentów. Nawet po skończonej terapii pacjenci funkcjonują coraz lepiej i nie mają nawrotów choroby.
Psychoterapia przypomina trochę pójście na siłownię i regularne ćwiczenia. Kto chce mieć szybko pięknie wyrzeźbione ciało, musi się liczyć z porażką, wiec często zamiast intensywnie i regularnie ćwiczyć pod okiem fachowca, wybiera odżywki. Efekt jest taki, że jedni chodzą i ćwiczą w pocie czoła, a ich ciała stopniowo stają się coraz bardziej kształtne, dzięki ciężkiej pracy i zaangażowaniu, tak jak to ma miejsce w terapii, gdzie człowiek ćwiczy się duchowo. Jeśli ktoś decyduje się na leki, musi liczyć się z konsekwencjami, o których wielu nie mówi, jeśli ktoś wybiera psychoterapię jest bardzo duże ryzyko, że będzie zdrowy i szczęśliwy.

Wybór należy do Ciebie!